Ktoś niezorientowany w temacie mógłby wiele zarzucić Nightly Gale - stwierdziłby pewnie, że grupa więcej wspólnego ma z powolnym, ociężałym żółwiem niż z metalem. Poza tym sama muzyka mogłaby zostać odebrana jako smętna, pozbawiona finezji opowieść o beznadziei. Istnieją jednak jeszcze ludzie, którzy doskonale wiedzą, że tego typu określenia mijają się z prawdą. Nazywamy ich fanami doom metalu.
Przyznam jednak, że moje pierwsze zetknięcie z Nightly Gale (jeszcze za czasów "Dream of Dark Hour") też było dziwne. Krążyły we mnie sprzeczne odczucia- z jednej strony muzyka pachniała My Dying Bride, ale z drugiej usypiała przez jednostajne tempo i nastrój. Szybko jednak pojęłam, że monotonia jest tylko grą pozorów. Do słuchania takiej muzyki potrzebny był nastrój. Dopiero wtedy wszystko to, co pozornie nużyło, momentalnie zaczęło zachwycać. Podobnie jest w przypadku "The Bleeding Art". To jeden z najbardziej dołujących zespołów naszego podziemia (a i śmiało pod tym względem konkurować może z klasykami tego stylu). Jednocześnie też jeden z najbardziej nietypowych, bo przecież ten rodzaj doom metalu nigdy nie był szczególnie promowany, mało zespołów miało odwagę grać aż tak szczerze, i niemodnie. Podobnie jak na "Dream of Dark Hour" tak i na "The Bleeding Art" dominują powolne, walcowate tempa, w które wplata się samobójczy klimat. "Płaczące" gitary i nostalgiczne melodie "załamują się" pod ciężarem bólu. Posępny, desperacki nastrój niewątpliwie pogłębiają teksty i oczywiście same wokale - od zdeterminowanych (coś w stylu Aarona, ale chodzi jedynie o sposób wyrażania emocji), przez growlingi do epickiego, majestatycznego śpiewu. Muzyka fascynuje bogactwem treści, mimo powolnych temp nie pozwala na nudę, raz po raz ujmuje malowniczymi solówkami i depresyjnym klimatem.
Nightly Gale na pewno nie jest kopią My Dying Bride i Anathemy (najczęstsze porównania). To, co stworzyli daje możliwość obcowania ze samym sobą, z własnymi emocjami. Ale jest w tym ta iskierka nadziei, która każe się podnieść i znów walczyć. Walczcie panowie o przetrwanie na scenie, bo to gra warta świeczki.
7 / 10
Małgorzata Gołębiewska