Nightly Gale zawsze tworzył niespecjalnie oglądając się na innych. Wypracował sobie jedyny w swoim rodzaju niepowtarzalny styl i próżno pod słońcem szukać kapeli, która grałaby podobnie. Szkoda tylko, że tak skromny jest jego dorobek, choć zdecydowanie lepiej pójść w jakość niż ilość, czemu niektórzy niechlubnie hołdują.
Tymczasem Nightly Gale wydał dopiero drugi album, który zarazem potwierdza jego pozycję w ekstraklasie. Nie będę usiłował nawet opisywać zawartej na Illusion of Evil muzyki, bo przyznam iż było by to zadanie dość trudne. Jest ona niczym narkotyk – dać się jej wciągnąć, a trudno wtedy spod jej wpływu się wyrwać. Jest przecież naturalnym następcą …and Jesus Wept z wszelkimi tego konsekwencjami. Rozwinięte są tutaj wszystkie pomysły z poprzedniego krążka, tak więc chorobliwy niesamowity klimat wionie ciężkimi oparami także i z czterech długaśnych kompozycji zamieszczonych na Illusion of Evil. Piszę długaśnych, ale bynajmniej bez pejoratywnego podtekstu, bowiem są one na tyle rozbudowane i zróżnicowane, iż nie sposób się nudzić słuchając ich.
Do tego dochodzi masa wszelakich smaczków jeszcze podbijających nastrój tej niesamowitej, eksperymentalnej muzyki (ci, którzy czekają na chorobliwe opętańcze jęki saksofonu na pewno nie będą rozczarowani) i ogromna różnorodność wokali, za które ponownie odpowiedzialni są panowie Pyrzyk i Sagan (ten ostatni tym razem gościnnie). Wszystko to pośród ciężkich, brudnych dźwięków gitar, nieco bardziej tym razem wyeksponowanych kosztem przesuniętej w tło elektroniki.
Dochodzimy w tym momencie do jedynego chyba słabego punktu płyty. Być może jest to zabieg celowy, jednak po tym, jak ten element bogato był rozbudowany na …and Jesus Wept, trudno tego nie zauważyć – chodzi mianowicie o skromniejszą aranżację automatu perkusyjnego. Został on potraktowany oszczędniej i – znów – cofnięty nieco bardziej w tło. Oczywiście nie razi to ani trochę, jednakże po tym, jak rozbudowane zostały inne elementy znane nam z poprzedniego krążka, wzbudza to niejakie zdziwienie. Chociaż… właściwie pasuje do koncepcji całości bez zarzutu. Zresztą bogactwa aranżacyjnego Nightly Gale nie szczędzi na pozostałych liniach. Muzyka jest ciężka i wolna, bynajmniej bez radosnego przekazu, czegóż chcieć więcej?
Koniec końców po tej recenzji może nie być odczuwalny mój zachwyt nad Illusion of Evil. Moje kondolencje, ale to jest prawdziwy doom.
P.S. Płytę można zakupić za naprawdę niewielkie pieniądze bezpośrednio u Sławka Pyrzyka, do czego gorąco zachęcam.