Dobrych i wartościowych kapel doom metalowych w naszym kraju jak na lekarstwo, ale za to jakich kapel. Mamy nieco funeralowy Gallileous, death/ doomowy Carnal no i mamy Nightly Gale, który uraczył nas właśnie swoim trzecim krążkiem. Tak dobrej doomowej płyty dawno nie słyszałam. To co znajduje się na tym albumie to skrzyżowanie My Dying Bride, walcowatej, doomowej tradycji oraz ambientowo-elektronicznych wstawek. Wszystko to tworzy mega mroźny, ale bardzo ciekawy materiał. Słuchając tych utworów mam wrażenie, że chodzę po pustych korytarzach pełnych ludzkich emocji, niepokojów i lęków. Ta muzyka dociera do najgłębszych zakamarków ludzkiej jaźni. Ciary same wędrują po plecach. Muzyka na tym wydawnictwie pełna jest tajemnicy i zagadki. Mocne doomowe brzmienie łączy się z klawiszowymi pasażami i elektronicznymi, nieco "ulverowymi" wstawkami (w czwartym utworze pojawia się nawet saksofon) Płytka piękna jest pod względem aranżacji, zmian nastroju, klimatu. Chłopaki mają świetne pomysły na tworzenie bardzo ciekawych, mrocznych kawałków, a w gatunku zwanym doom metalem to nie lada sztuka. Nie ma mowy o jakiejkolwiek nudzie. Zespół gra oryginalnie , szczerze i z pasją tworzy przy tym niesamowitą atmosferę. Aż serce rośnie wiedząc, że tak dojrzałą muzykę tworzą nasi rodacy! Zdecydowanie polecam!!!
9/10 | FrevaDoom metal ciężki, wolny, surowy i w solidnym wydaniu zaserwowali nam panowie z Nightly Gale. Rzadko zdarza mi się przesłuchiwać płyty polskich zespołów poruszających się w takiej stylistyce, tym większa radość z Imprint.
Po uprzednim „pogrzebaniu w papierach” zespołu, szybko zorientowałem się, że z debiutantami nie mam do czynienia. Grupa tworzona przez Sławomira Pyrzyka powstała wszak w 1996 roku, więc około 12 lat temu. To słychać na tym longplayu – wszystko jest idealnie wyważone, dobrze zgrane i profesjonalnie zaaranżowane. Ten doom metal uprawiany przez Nightly Gale mieści się gdzieś pomiędzy melancholijnym klimatem My Dying Bride czy wczesnej Katatonii, a epickością Candlemass. Jest zatem ponuro, ciężko, acz melancholijnie. Wokal jest melodyjny, głęboki, miejscami agresywny, wprost idealny do takiej stylistyki, gitary wbijają się w korę mózgową, a atmosfery grozy dodają rozmaite wstawki grane pianinie oraz klawiszowe plamy rodem z ścieżki dźwiękowej jakiegoś horroru. W ogóle dużo na Imprint smaczków, które ciężko wyłapać za pierwszym przesłuchaniem (vide: płacz dziecka na tle chorej klawiszowej wstawki w "In Your Fragrance", psychodeliczna partia trąbki w "I Hate Your Lies", oraz ognista żeńska partia wokalna w tymże).
Na koniec chciałbym odnotować pewną ciekawostkę. Rzadko się zdarza, żeby podczas słuchania płyt utrzymanych w takim doomowym stylu, w pewnym momencie nie popadało się w znużenie. Ten gatunek trzeba umieć grać, jeśli chce się poruszać w stylistyce opartej na wolnych tempach i utworach, których długość nierzadko przekracza 10 minut. Nightly Gale się to udało. Głównie ze względu na umiejętne aranżowanie utworów, nieprzeciętne wprost linie wokalne i te klawiszowo-samplowane elementy, o których wspomniałem na początku.
Polecam tę płytę wszystkim słuchaczom głodnym dobrego doom metalu. Oby więcej takich zespołów.
8/10 | Marcin MüllerOpublikowano 26 październik 2008 | autorzy: Freva / Marcin Müller | Kopia w The Wayback Machine