Nightly Gale to zasłużona marka na rodzimym doom metalowym poletku. Ostatnimi czasy uderzyli z nowym krążkiem – "Imprint". Sam album zdecydowanie polecam, tymczasem naciągnąłem na zwierzenia Sławomira Pyrzyka, odpowiedzialnego w zespole m.in. za wokale, gitary i klawisze.
Oto co miał mi do powiedzenia, miłej lektury!

Witam, przyznaję się, że pomimo iż nazwa Nightly Gale istniała gdzieś tam w mojej świadomości to jednak nigdy nie miałem motywacji na dokładną znajomość z Waszą muzyką. Tak było do czasu przesłuchania "Imprint". Ta płyta wciągnęła mnie bez reszty. Gratuluję świetnego materiału!

Dzięki.

Nightly Gale to zespół, który na przestrzeni swojej działalności ulegał wielu metamorfozom cały czas jednak grając szeroko pojęty doom metal. Dlaczego właśnie ta, dość mało popularna w naszym grajdołku, muzyczna "dyscyplina" jest dla Was tak atrakcyjna?

Ponieważ ten rodzaj metalu nie posiada jakichkolwiek ograniczeń. Mamy frajdę mieszając różne pomysły stylistycznie czasami od siebie odległe, ale cały czas pasujące do klimatu jaki chcemy osiągnąć. Doom metal jest tylko nazwą, która przynajmniej dla nas jest początkiem zabawy z dźwiękiem. Myślę, że w przyszłości będziemy jeszcze odważniej eksperymentować, bo jak zawsze podkreślam nie chciałbym zjadać własnego ogona.

Zespoły takie jak Wasz, skazane na komercyjny niebyt mogą sobie pozwolić na swobodną, bezkompromisową działalność. Doskonale widać to w Waszym przypadku. "Imprint" to płyta trudna i wymagająca, ale też potrafiąca odwdzięczyć się za chwile z nią spędzone. Jak powstawał ten materiał?

Gdybym miał opisać jak powstał ten album to pewnie zanudzilibyśmy czytających na śmierć. Ważne jest, że powstał i jest ciekawy. Można się nim cieszyć wielokrotnie i za każdym razem odnajdywać coś co wcześniej umknęło. "Imprint" był najbardziej wymagającą produkcją jaką zrobiliśmy, zarówno ze względów muzycznych jak i logistycznych.

Jak sami podkreślacie, nowy materiał to coś na kształt koncept albumu - jedna muzyczna opowieść trwająca 70-minut i podzielona na 7 rozdziałów. Czy siódemka ma tutaj jakieś symboliczne znaczenie, czy jest to już nadinterpretacja?;)

My jedynie napisaliśmy, że płyta ma 7 utworów i 70 minut trwania. 7 w tym układzie nie znaczy nic i nie ma nic w tym magicznego. Nadinterpretacja w tym przypadku jest przydatna dla ludzi, którzy lubią liczby, a nie muzykę.

Ogromne wrażenie zrobił na mnie teledysk do "Selfish To The Bone". Skąd pomysł na taki klip i jak przebiegała jego realizacja?

Pomysłowością w tym przypadku wykazał się Beniamin Szwed reżyser i przyjaciel zespołu. Scenariusz był gotowy po jednym spotkaniu przy kawie. Daliśmy mu swobodę, a wiedząc że jest wielkim fanem Davida Lyncha wiedzieliśmy, że będzie to adekwatne do klimatu muzyki. Realizacja przebiegała szybko i sprawnie, wąż był zadowolony. Zdjęcia trwały dwa dni, a w cały projekt byli zaangażowani znajomi i nasze rodziny.

Jako recenzent jestem pozytywnie zaskoczony formą przedstawienia mi (i zapewne moim kolegom "po fachu" również) albumu "Imprint". Przetłumaczenie tekstów to bardzo miły gest, który doceniam, tym bardziej, że Wasze liryki to zdecydowanie ciekawa lektura.

Z racji tego, że tekst na płycie to jedno opowiadanie, chcieliśmy by ludzie piszący czy też mówiący o nas wiedzieli dokładnie o czym opowiada historia zawarta w tekstach do tej płyty.

Obecnie Nightly Gale preferuje muzyczne rejony nie tylko doom'owe w sensie stricte, ale znajdzie się tutaj też miejsce dla lekkich, ambientowych "smaczków". Zgodzisz się z tym?

Skoro staramy się grać muzykę dla otwartych umysłów sami nie możemy się ograniczać. Czasami bardzo świadomie przekraczamy granicę stylistyki nie martwiąc się w jaką szufladę to zostanie wrzucone. Ambientowe elementy były w naszej muzyce obecne od początku i chętnie do nich wracamy.

Jednym z głównych atutów "Imprint" są partie wokalne i tu wielkie brawa dla Ciebie. Jak wygląda proces komponowania w Nightly Gale?

Proces twórczy jest najprzyjemniejszą częścią powstawania muzyki. Szczegóły komponowania jednak nie powinny interesować innych, ponieważ nie jest to coś czym się można ekscytować w zaciszu domowym. Myślę, że efekt końcowy w postaci płyty jest bardziej ciekawym i wdzięcznym tematem do rozmowy. Za partie wokalne de facto odpowiada cały zespół, ponieważ powstają na gorąco w studio i każdy z nas ma swoje pomysły na ich realizację. Bywa, że długo szukamy barwy głosu, która będzie pasować do poszczególnych elementów riffów.

Działacie obecnie jako duet, czy nie korci Was aby dokooptować do składu jeszcze kogoś? Innymi słowy, nie macie już dość tego schematu, a może właśnie to jest głównym składnikiem jakości Waszych dokonań?

Ksiądz Zenon i organista Józef z miejscowej parafii św. Kryspina chcieli z nami zagrać, jednak opcja dokooptowania do składu trzech dziewic z dużymi walorami głosowymi wygrała:) Nad płytą "Imprint" pracowały 3 osoby... Mamy plany poszerzyć skład do kwartetu by podjąć wyzwanie zagrania na żywo. Obecnie jesteśmy po rozmowach z Anetą Sumarą, która będzie odpowiedzialna za wszelkiego typu improwizacje i eksperymenty wokalne. Szukamy jeszcze gitarzysty, więc chętnych zapraszamy.

"Imprint" określacie jako "doom metal dla otwartych umysłów", możesz jakoś rozwinąć tą myśl?

Generalnie chodzi o fakt dominacji w obecnych czasach muzyki prostej, która nie wymaga od słuchacza większego zaangażowania w proces słuchania, a już tym bardziej analizę wysłuchanego materiału. Nasza muzyka choć nie jest skomplikowana, to jej wielowątkowość i eklektyzm skłania do pełnego zaangażowania podczas słuchania. Osoby, które nie zaangażują się w ten proces nie będą miały możliwości poznania jej do końca.

Działacie od roku 1996, a więc Wasz start przypadł na okres, w którym scena metalowa została nieomal zalana pomnikowymi krążkami z serii metalu "klimatycznego". Tak więc od początku idziecie pod prąd. Jak myślicie czy jest szansa aby muzyka grana przez Nightly Gale stała się bardziej popularna? Czy też takie dźwięki według Was na zawsze pozostaną w undergroundzie?

Ktoś już kiedyś powiedział, że tworzymy nie oglądając się na innych. Trendy się zmieniają co jakiś czas, ale bez wpływu na to co robimy. Nasi fani mogą być pewni, że my będziemy wierni doom metalowi i nie czujemy, że nasza muzyka jest w jakikolwiek sposób gorsza od muzyki z lat 90tych. Czasami śmieszą nas porównania, że np. inspirował nas Morgion czy Tiamat na płycie "Imprint". Z wielkim szacunkiem do Tiamat, ale co to jest za kapela Morgion? Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale od kilku lat nie słyszeliśmy produkcji doom metalowych, które mogły by nas zainspirować. Jest tak wiele innej ciekawszej muzyki, więc słuchanie growli pozostawiam młodszym, bardziej odpornym ludziom. Osobiście jesteśmy znudzeni tą konwencją grania i szukamy w tym aspekcie innych środków wyrazu, co mam nadzieję słychać.

W swojej historii mieliście kilka mniej lub bardziej udanych związków z różnymi wytwórniami, m.in. ze znaną i cenioną Pagan Records. Dlaczego rozstaliście się z tym labelem? Czyżby profil muzyczny nie do końca Wam odpowiadał?

Pagan zrezygnował z nas i to raczej do nich trzeba skierować to pytanie. Profil wytwórni nie ma znaczenia jeśli ludzie, którzy nią kierują chcą promować tak niepopularną muzykę jaką jest w tej chwili doom metal. Jestem wdzięczny Pagan Rec., że umożliwili nam start i pomimo tego, że nas nie wydają to wspierają nas na inne sposoby.

Obecnie nie posiadacie kontraktu płytowego i z tego co mi wiadomo sami odpowiadacie za wydanie "Imprint", czy może ktoś Wam pomaga? Jest szansa na zmianę tej sytuacji?

Foreshadow, Pagan i Old Temple w tej chwili nas wspierają. Szans na zmiany nie widzimy, co nas już przestało martwić kilka lat temu. Gdybyśmy mieli liczyć na innych, nie powstałyby ostatnie 2 płyty, tak więc przyszłość jest dla nas jasna. Jesteśmy przyzwyczajeni do robienia wszystkiego sami od początku do końca. Następny materiał już powoli powstaje i nic złego się nie stanie jak na jego opakowaniu będzie widniał numer katalogowy NG003.

Nazwę "Imprint" można przetłumaczyć jako "ślad", "znamię", "piętno", czy jest to dobra translacja? Czy tak należy rozumieć ten tytuł?

Piętno najlepiej oddaje klimat, o który nam chodziło i jest najbardziej adekwatny do tekstu.

Na koniec zostawiłem sobie sprawę okładki... Czy ta dziewczyna na niej widniejąca jest jakąś konkretną postacią w całej historii, o której wspominałem powyżej?

Ta dziewczyna jest wynikiem doświadczeń i przygód bohatera, który szuka swojego ideału.

Z mojej strony to wszystko. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w dalszej pracy. Ostatnie słowo należy do Was.

Dzięki, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieliśmy;)



Kopia oryginału w Archive.org | Autor: Dominik [Nehamod]